poniedziałek, 5 maja 2014

Hope?



Tytuł: Hope?
Typ: Scenariusz, One Shot
Bohaterowie: J-Hope
Długość: 1621 słów
A/N: Tym razem prezentuje wam scenariusz, choć to opowiadanie nie jest nim w 100%.. to raczej opowiadanie damsko-męskie gdzie główna bohaterka ma twoje imię, reszta jest ściśle narzucona przeze mnie.
Dziękuje wszystkim za komentarze! <3 Gdy tylko je czytam mam ochotę pisać więcej i więcej :)
Teraz zajmę się w całości zamówieniami bo chcę by wyszły jak najlepiej^^ Wyczekujcie ich!
Miłego czytania.




Wzięłam głęboki oddech hamując chęć rozpłakania się. W tym momencie nie chciałam by górę na de mną wzięły moje złe emocje. Nie byłam tylko pewna czy przypadkiem już tego nie zrobiły. Do mojego nosa doszedł ten ohydny zapach szpitali, który jeszcze niegdyś lubiłam. Nic dziwnego, w tej chwili nawet słońce za oknem mnie drażniło. W mojej głowie wypełnionej myślami znajdowały się głównie pytania typu: Dlaczego akurat on? Dlaczego nie ja? Co on takiego złego zrobił? Nic. Nic nie zrobił! Do cholery, on nic złego nie zrobił! To najwspanialszy chłopak na świecie.. Miał zacząć karierę w zespole po trzech ciężkich latach treningu.. A teraz, co? Leży w łóżku na jednej z sali przyjęć, czekając aż się obudzi. Łza spłynęła mi po policzku skapując na podłogę.
- Hoseok - Złapałam za jego dłoń - błagam, wyjdź z tego cało.


Dzień wcześniej 17:35
- Hej /twoje imię\! Idziemy?? - Usłyszałam męski, lecz miły dla ucha głos. Wiedziałam, do kogo należy, słyszałam go codziennie wiele razy, czasem aż za wiele, ciągle gada jak najęty nie pozwalając dojść mi do słowa.
 - Poczekaj jeszcze tylko schowam książki - czyniąc to, co powiedziałam i zamykając szkolną szafkę pobiegłam do mojego przyjaciela. Był dobrze zbudowany: wysoki, chudy, do tego ładny i naprawdę utalentowany. Nic dziwnego, że za niedługo będzie prawdziwym idolem.
- Nie masz dziś treningu? Przecież za niedługo debiutujecie, Jung błagam, tylko mnie nie okłamuj. - przeszyłam go moim spojrzeniem
- Noo.. mamy – zaczął się jąkać- ale zdążę cię przecież odprowadzić do domu - dokończył już stanowczo.
- Do mojego domu jest bardzo daleko, przecież sam dobrze wiesz, nie zdążysz dość na próbę. Spokojnie, poradzę sobie sama, przecież nie mam 5 lat - wyprostowałam się mówiąc te słowa. Chciałam pokazać mu, jaka to odważna jestem. On tylko zaśmiał się ze mnie i pogłaskał po głowie.
- Okey, jak chcesz. Tylko uważaj na siebie - pożegnał się ze mną i poszedł w kierunku wyjścia ze szkoły. Zadziwiająco łatwo poszło przekonywanie go żeby jednak ze mną nie szedł, ale to dobrze, w końcu ma ważniejsze rzeczy do zrobienia. Z tą myślą wyszłam ze szkoły. Gdy przeszłam przez próg drzwi od razu przyspieszyłam kroku. Na zewnątrz robiło się już ciemno, a co za tym idzie zimno.
  W połowie drogi do domu zaczęłam mieć wrażenie, że ktoś za mną idzie. Być może to przez to, że nade mną zapanowa
ła już noc, a sceneria wokół mnie wyglądała jak z jakiegoś niskobudżetowego horroru. Idąc dalej, starałam się nie zwracać uwagi na to, co mnie otacza, chciałam jak najszybciej dojść do mojego cieplutkiego domu. Niestety nie poszło po mojej myśli.. w tym momencie przed moimi oczami pojawił się ciemny samochód z przyciemnionymi szybami, z którego wyskoczyło dwóch ludzi w kominiarkach. Zaczęli biegnąć w moją stronę. Chciałam uciekać, ale moje ciało ani drgnęło. Zawsze zastanawiałam się, o co chodzi w tych momentach filmów, kiedy to osoby zastygały w miejscu zamiast uciekać. Teraz już doskonale rozumiem. Dwójka ludzi zmierzała właśnie w moim kierunku, a ja stałam jak ostatnia sierota. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tępię, miałam wrażenie jakbym stała już tak od godziny. Gdy dotarli do mnie, jeden złapał mnie za ręce, a drugi pchał mnie naciskając na moje plecy. Pamiętam tylko jak starałam się obronić, ale nie mogłam mieć żadnych szans z dwójka silnych mężczyzn.
 - /Twoje imię\!!!! - usłyszałam jeszcze swoje imię, gdy drzwi od pojazdu się zamykały, furgonetka odjechała a ja razem z nią.

Wstałam, wyszłam z pokoju w którym się znajdowałam i podeszłam do automatu z kawą. Wybrałam jeden przypadkowy guzik i wrzuciłam pieniądze, które znalazłam w swojej kieszeni. Czekałam aż automat wyda hasło, które oznaczać będzie, że przygotował mój napój. Ale to chyba to, co człowiek robi przez całe życie. Czeka. Nie wie nigdy nic o swojej przyszłości, może okazać się dobra i słodka, albo pełna goryczy. Tak jak Jego przyszłość. Jak kawa. Ale trzeba być w tym cierpliwym. Gdy weźmiesz kawę zbyt wcześnie w kubku napotkasz sam wrzątek.
Wróciłam i zajęłam to samo miejsce co dotychczas, kawę natomiast położyłam na stoliku by trochę wystygła.


Obudziłam się w zimny miejscu, prawdopodobnie był to jakiś opuszczony magazyn. Zda
łam sobie sprawę, że zostałam czymś uśpiona, bo mój zegarek wskazywał już 22:14. Byłam przywiązana jedną ręką do metalowego drążka przy ścianie, próbowałam się wiercić, jednak to nic nie dało. Sprawdziłam czy mam w kieszeni moją komórkę - ehh.. oczywiście, że nie.
 - Tego szukasz? - Odezwał się gruby męski głos, należał do jednego z mężczyzn, którzy mnie porwali. Nie odpowiedziałam.
- Trzymaj, tu i tak na nic ci się nie przyda, jesteśmy na takim pustkowiu, że nie dasz rady zadzwonić - mówiąc to rzucił w moją stronę urządzenie, które należało do mnie, a sam odszedł. Uderzając o podłogę włączył się i ukazał tapetę. Tapetę, na której ja i Jung ściskaliśmy się pozując przed aparatem. Pamiętam doskonale chwile, w której robiliśmy to zdjęcie, były wakacje, jeździliśmy razem na rolkach jednak ja się wywróciłam i zdarłam kolano. On zaopiekował się mną - pomógł wstać i doprowadził bezpiecznie do domu. Moja mama przebiegła z moją komórką nalegając by "cykn
ąć sobie fotkę". Jego oczy były takie piękne i radosne, zawsze powodowały na mojej twarzy uśmiech. Nawet teraz, w tej beznadziejnej sytuacji podniosłam lekko kąciki swoich ust. Czy to możliwe, że zaraz umrę? Że już nigdy nie zobaczę nikogo z mojej rodziny, moich bliskich? Nawet nie mogłam się pożegnać.. nie mogłam nic zrobić. Nic z wyjątkiem czekania.

On nadal leżał, ruszał tylko lekko klatką piersiową na znak, że oddycha. Wzięłam swój napój do ręki i upiłam z niego łyka. O dziwo kawa jednak nie była kawą - w kubku znajdowało się słodkie kakao. Ehh, życie zawsze nas zaskakiwało i nadal będzie zaskakiwać.

Ku mojemu zdziwieniu potrafiłam zachować zimną krew. Być może wiedziałam, że nic innego nie mogę zrobić jak siedzieć na tej lodowatej ziemi, a może po prostu środki nasenne jeszcze na mnie działały. Byłam sama w dość dużym pomieszczeniu przypominając sobie każdą ważną chwilę mojego życia. Tak jak się domyślałam nie było ich zbyt wiele, wciągu całego mojego życia nie udało mi się nic osiągnąć. Żadne z moich marzeń się nie spełniły wiec przestałam marzyć, nie robiłam nic więcej jak chodzenie do szkoły i odpoczywanie od niej. Moje życie było wygodne jednak teraz czułam brak, pustkę, że do niczego nie dążyłam.. Gdyby dano mi jeszcze jedną szansę, chciałabym przeżyć swoje życie lepiej, o wiele lepiej.
 - Idziemy - odezwał się ten sam męski głos, co przed chwilą. Jak na wznak otrząsnęłam się z chwili mojego spokoju. Teraz czułam jak moje serce szybko i nierównomiernie bije, jakby chciało się wyrwać z klatki piersiowej. Całe moje ciało w ciągu jednej sekundy zmieniło się jakby właśnie przechodziło przez ciężka zabójcza chorobę. Miałam dreszcze i przy okazji pociłam się, do tego mdłości i chęć stracenia przytomności. Facet podszedł do mnie i uwolnił z więzów. Pociągnął do góry i trzymając moje ręce z tyłu prowadził w stronę wyjścia. W tym momencie straciłam już nadzieje na cokolwiek. Gdy wyszliśmy z budynku usłyszałam głośny dźwięk za moimi plecami, a silny uścisk, który trzymał moje nadgarstki poluzował się na chwilkę, po czym bandyta spadł na ziemię. Odwracając się dostrzegłam jak z jego głowy cieknie krew i to w dość szybkim tempie, nie rozumiałam zbytnio co się tu właściwie dzieje dopóki nie zauważyłam kogoś w ciemnościach. Stał z jakąś metalową rurą z niedowierzaniem wpatrywał się ciało osoby, którą przed chwilą uderzył. Dostrzegłam w nim swojego przyjaciela.
 - Hoseok!! - Pobiegłam i przytuliłam go - co ty tu robisz?!
- Nie czas teraz na tłumaczenia, musimy uciekać - Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec ciesząc się, że już po wszystkim.

Pijąc swoje kakao pożałowałam po raz kolejny w swoim życiu, że jestem taką wielką niezdarą. Oblałam się swoim napojem.. chociaż może to za mało powiedziane: Wylałam na swoją bluzę pół kubka, na szczęście już niegorącej, czekolady.
- Cholera - szepnęłam pod nosem


Niestety nie poszło tak jak chcieliśmy. Jeden ze wspólników dostrzegł nas uciekających, więc wyciągnął pistolet i wystrzelił w nasza stronę kilka kul. Większość w nas nie trafiła, ale jedna.. jeden głupi nabój trafił w plecy mojego bohatera, który uratował mnie jeszcze minutę temu. Gdzie tu sprawiedliwość?? Nie ma żadnej sprawiedliwości na tym świecie, wszystko rządzi się własnymi prawami. Spojrzałam na niego, leżał na brzuchu, kucnęłam przy nim starając się zatamować lecąca krew. Nie miałam pojęcia co robić i prawdopodobnie nic bym nie zrobiła gdyby nie dźwięk policyjnych radiowozów. Jeden podjechał i zabrał nas do środka odjeżdżając od razu do szpitala, w tym samym czasie z drugiego wybiegli policjanci i rzucili się w stronę porywaczy.
- Masz ogromne szczęście, że twój przyjaciel zadzwonił do nas.. - zaczął policjant - przyjechalibyśmy pewnie szybciej gdyby GPS nie stracił zasięgu i nie błądzilibyśmy tyle.



- Co ci się stało? - Spytał leżący na łóżku mężczyzna. Wstałam i przetarłam oczy z niedowierzaniem. Nie byłam pewna czy to moja wyobraźnia płata figle, czy może to faktycznie głos Hoseoka. Gdy dostrzegłam jak siada i uśmiecha się w moją stronę od razu go wyściskałam a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Po za tym ze zostałam porwana i prawie zabita to nic ciekawego.. Ah, chyba, że chodzi ci o bluzę, w takim razie mogę ci powiedzieć, że miałam dość bliski kontakt z kakao - uśmiechnęłam się. Byłam taka szczęśliwa, że się obudził i wyglądał jakby wszystko było z nim dobrze. Na sale weszła pielęgniarka i powiedziała, że lekarz zaraz przyjdzie i weźmie go na prześwietlenia. Moją ostatnią myślą, która nie dawała mi spokoju to fakt, jakim cudem dotarł do tego opuszczonego magazynu.
 - Jak ty.. – Zaczęłam, ale on chyba wiedział o czym myślałam.
- Przepraszam, ale nie posłuchałem cię i poszedłem za tobą zamiast na próbę. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła - Złapałam go za rękę.
- Ty zawsze jesteś moją nadzieją. Nadzieją, na którą zawsze mogę liczyć.



piątek, 2 maja 2014

Zamknij oczy



Tytuł:
Zamknij oczy
Typ: One Shot
Gatunek: fluff
Paring: ChanBaek/BaekYeol
Długość: 725 słów
A/N: Krótkie opowiadanie o tym jak często czegoś nie dostrzegamy, napisany po rozmowie z Aya Anakin, dzięki przyjściu weny (dziękuję^^). Szykuje też dłuższe, wieloczęściowe opowiadanie z moim ukochanym paringiem jakim jest BaekYeol <3 Po za tym pojawi się też scenariusz z J-Hope, no i oczywiście zamówione ff :)
Proszę o komentarze ^.^



„Czasem trzeba zamknąć oczy by zobaczyć to, czego nie widzi się, gdy są otwarte.."

- Chanyeol, idioto złaź z mojej stopy!! - Baekhyun krzyknął a jego dość doniosły głos rozszedł się po całym dormie. Wyższy zrobił tylko krok do tyłu, a jego mina wskazywała, że zaistniała sytuacja go bawi.
- Przecież mówiłem Ci, że przy mnie zapomnisz o bólu ręki - jego uśmiech zdawał się nieco większy niż przed chwilą. Byun nic nie mówiąc spiorunował go swoim wzrokiem, co prawdopodobnie zadziałało tak samo dobrze jak rzucenia się na niego z pięściami (choć musiał przyznać, że i druga opcja wydawała się bardzo kusząca). Nie dość, że dziś rano uderzył się mocno w ramię to teraz jeszcze 2 metrowy goryl stał na jego stopie. Mimo, że w tej chwili go nienawidził był wdzięczny swojemu współlokatorowi za pozostanie z nim, gdy reszta poszła na imprezę zorganizowaną przez SM dla wszystkich pracowników i członków zespołów.
- Jak myślisz, o której wrócą? - Przerwał chwilową ciszę główny piosenkarz.
- Ty się pytasz, o której?? Ja bym się bardziej zastanawiał, w jakim stanie tu dojdą - Park jak widać miał świetny humor, a najlepsze było to, że nigdy się nie zmieniał. Chan zawsze był pełen radość, nigdy nic go nie martwiło, a wszystko przychodziło z łatwością. Te cechy sprawiały, że Baek czuł się zazdrosny, on sam często sobie żartował jednak zawsze przychodziły do niego złe dni, gdy w każdej minucie życia miał dość. Takim dniem był właśnie ten dzień gdzie niezdarnie poślizgnął się uderzając ręką o szafkę.
- Nie mam już na nic siły, idę się położyć - stwierdził Baekhyun kładąc się do swojego łóżka i niemal od razu zasypiając.
Przechodząc przez wielką, kolorową bramę Byun otworzył szeroko oczy. Był w wesołym miasteczku wraz z mnóstwem ludzi, którzy jednak nie rzucili się na niego z prośbą o autograf czy zdjęcie. Odkąd zadebiutował nie mógł pozwolić sobie na takie wyjścia. Chcąc skorzystać z okazji udał się w głąb by znaleźć jakakolwiek ciekawą atrakcje, która nie będzie miała gigantycznych kolejek. Dopiero, gdy dotarł na sam koniec długiej ścieżki karuzel zobaczył namiot z napisem "Wróżka Doris" przy którym nikt nie stał, bez większego zastanowienia udał się w jego stronę. Przechodząc przez klapę do środka usłyszał głos kobiety:
- Witaj, jak z twoją ręką?
- Dzień dobry - ukłonił się - myślę, że jest  coraz lepiej, a.. skąd pani wie?
- Mów mi Wróżko Doris. Nie zapomniałeś przypadkiem gdzie jesteś? Wiem o tobie wszystko Byun Baekhyun'ie, a nawet to, czego sam o sobie nie wiesz.  - Lekko zauważalny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Była dość pogodną, lecz tajemniczą kobietą, miała na sobie starą fioletową suknie i chustę tego samego koloru na głowie.
- To, co pani.. yyy, Wróżko Doris o mnie wiesz? - W jego oczach malowała się ciekawość.
- Jesteś bardzo uzdolniony, masz wielu fanów i dobrych przyjaciół. Twoje życie toczy się dobrze, martwi mnie natomiast jedna rzecz.. Często umykają ci chwile szczęścia, które mógłbyś przeżyć razem z innymi, nie potrafisz zauważyć jak ludzie starają się dla ciebie byś się uśmiechnął, pomyśl o tym, bo osoba, która myśli o tobie cały czas, kiedyś może przestać. Kiedyś tolerowanie twoich humorów może ją przerosnąć. - Widać było po chłopaku, że dotarły do niego słowa, które opisywały jego życie, chciał zapamiętać i przeanalizować całą wypowiedź kobiety w swojej głowie jednak jednej rzeczy nie mógł pojąć.
- O jaką osobę chodzi? - zapytał w końcu wokalista.
- Oh, ty naprawdę tego nie wiesz?? Przypomnij sobie kto spędza z tobą najwięcej czasu i z kim najlepiej się czujesz, oczywiście chodzi mi o..
- Wstawaj, nie możesz spać cały dzień! - krzyknął radośnie Park podnosząc lekko łóżko z jednej strony do góry. Śpiący jeszcze przed chwilą chłopak przeturlikał się i spadł na ziemię.
- Głupku, zapomniałeś o mojej ręce?! – powiedział zaspanym głosem.
- Daj spokój, uderzyłeś się tylko w rękę, a zachowujesz się jak kobieta która ma okres - Kolejny raz już dzisiaj zażartował ze swojego przyjaciela. Baekhyun jednak nie skarcił go w żaden sposób, zdał sobie bowiem sprawę, że osoba, o której mówiła wróżka był Chanyeol. Tak, właśnie ten Chanyeol który wywalił go z łóżka podczas snu i który zawsze się z niego nabija.
- A dostałeś kiedyś kopniaka od takiej dziewczyny? - Zapytał z uśmiechem na twarzy niższy. Raper zastanowił się przez chwilę i odpowiedział:
- Nie, raczej nie.
- No to teraz będzie twój pierwszy raz.

czwartek, 1 maja 2014

Strach ma wielkie oczy..





Tytuł: Strach ma wielkie oczy..
Typ: One Shot
Gatunek: yaoi, fluff,
Paring: JiKook
Długość: 1894 słów
A/N: Oto i jest -  moje pierwsze opowiadanie. Mam wielką nadzieję, że w jakimś stopniu wam się spodoba *trzyma kciuki* ~ chciałabym  usłyszeć waszą szczerą opinie i jeśli są jakieś błędy to o wskazanie ich mi c: Zapraszam do czytania!


- Pójdźmy na ten – Suga wskazał palcem na ekran laptopa. Strona, którą teraz przeglądali pokazywała repertuar kina, do którego postanowili się dziś wybrać.
- Nie ten film jest nudny – V strącił jego rękę która w rezultacie spadła uderzając o stół. Min tylko spojrzał złowrogo na młodszego, jednak nie odezwał się ani słowem. Tak jak inni tu zgromadzeni chciał już wybrać tytuł, zarezerwować bilety i wyjść. Znając resztę spędzą przed tym małym ekranem jeszcze z jakąś godzinę zanim się na coś zdecydują.
- To może ten? – Lider nacisnął na opis jednego z filmów na liście. Po przeczytaniu krótkiego streszczenia cała siódemka zgodziła się na wybranie tego właśnie filmu. Rzadko zdarzało się by wszyscy chcieli oglądać to samo. Nawet, gdy puszczają coś w telewizji zawszę muszą się kłócić o to czy włączyć jakąś drame, teleturniej czy może stację muzyczną. Dlatego też teraz wydawali się szczęśliwi.. ba, na ich twarzach pojawiły się tak szerokie uśmiechy, że wyglądali jak pięciolatki którym puszczono ich ulubioną bajkę w telewizji.
- Ten film jest chyba od 19 lat – przerwał im chwile radości najmłodszy. Wszyscy przypomnieli sobie, iż ich maknae kończy w tym roku dopiero 18. Twarze, na których jeszcze przed chwilą widać było same pozytywne emocje teraz zmieniły się w pełne rozczarowania, smutne twarze. Naprawdę napalili się na ten film, a teraz będą musieli wybrać inny. W salonie, w którym przebywali zapanowała chwilowa cisza, wszyscy czekali aż w końcu ktoś się odezwie. Zrobił to dopiero Jungkook, który czuł się winny za zepsucie humoru swoim hyung'om
- To wy idźcie, ja zostanę w dormie i po odpoczywam po naszym dzisiejszym treningu.
- Nie zostawimy cię tutaj samego - J-Hope pogłaskał po głowie Jungkook’a
- Nic mi nie będzie.. jak wrócicie to wszystko mi opowiecie – uśmiechnął się sztucznie jakby miało to jakoś pomóc. Zaczęli rozmyślać nad tym czy zostawienie go samego będzie dobrym pomysłem.
- Zostanę z tobą – stwierdził po krótkim zastanowieniu Jimin. Kookie chciał już się sprzeciwić, jednak Jin był szybszy ze swoją wypowiedzią:
– Okey, w takim razie lepiej się zbierajmy, bo jeszcze nie zdążymy! – Nacisnął przycisk „zarezerwuj” i wybrał 5 miejsc obok siebie – No, ruszać się – ponaglił resztę wstając, po czym udał się do przedpokoju by ubrać buty. Reszta zrobiła to samo, zostawiając najmłodszych samych w wielkim salonie.

~*~*~ Zmiana narratora (Jimin) ~*~*~

Spojrzałem w stronę młodszego, który wydawał się jakby przygnębiony. Zapewne nie ucieszyło go to, że ze mną zostaje, wolałby pobyć sam, w ciszy, a nie ze mną.
- Hyung – zaczął – jeśli chcesz to idź z resztą do kina, j-ja nie chcę byś zostawał w domu z mojego powodu – Poczułem ulgę wiedząc, że moje podejrzenia okazały się nie prawdziwe. Mogłem się domyślić że jak zawsze będzie starał się wszystkich uszczęśliwić.
- Nie, z chęcią z tobą zostanę, w końcu my też możemy coś pooglądać – wskazałem na laptopa przed nami – Kto wie, może ten sam film jest już w Internecie – Po mojej krótkiej wypowiedzi na jego twarzy w końcu dostrzegłem radość. Moje usta mimowolnie też się uśmiechnęły, nie umiałem się powstrzymać gdy widziałem jego dołeczki i błyszczące oczy. To działało trochę jak odruch bezwarunkowy: gdy on był smutny – ja też, gdy on był radosny – ja też taki byłem.
- Weźmy laptopa do naszego pokoju. Trzeba go naładować. – wyrwał mnie z zamyślenia czerwono-włosy, po czym już szedł w jego kierunku z urządzeniem pod pachą.
- Już wychodzimy! - krzyknął Rap Monster wystawiając głowę zza ściany i machając na pożegnanie.

~*~*~
Wszedłem do niewielkiego pokoju w którym był już Jung. Laptop położył na moim łóżku a sam usiadł na podłodze tuż przed. Podłączył kabel do gniazdka w czasie w którym ja siadałem po turecku obok niego. Otworzył przeglądarkę, po czym zaczął wystukiwać coś na klawiaturze. Patrzyłem jak z poważną miną wyszukiwał filmu. Jego twarz była taka ładna.. wyglądał tak dobrze nie mając na sobie makijażu, zazdrościłem mu tego.. w jego oczach zawsze było coś, co mnie hipnotyzowało. Poczułem nagle jak na mojej twarzy pojawia się lekki rumieniec. Odwróciłem szybko wzrok w inną stronę by tego nie dostrzegł. Dlaczego to zawsze się dzieje? Dlaczego zawsze, gdy jesteśmy blisko siebie…
- Co jest?! – powiedział zdziwionym głosem wyższy. O niee, pewnie  mnie zobaczył , jak ja mu to wytłumaczę? Już chciałem zacząć coś mówić, ale kątem oka dostrzegłem, że on wcale na mnie nie patrzył. Spoglądał gdzieś w górę. Gdy też to zrobiłem zauważyłem zgaszone światło. Byłem tak zajęty myśleniem, że nie zobaczyłem od razu czegoś tak oczywistego jak niepaląca się lampa.
- Nie ma prądu – oznajmiłem, gdy laptop nagle wyłączył się z braku baterii.
- No to raczej nie pooglądamy – westchnął – może włączmy telewizor?
- Ty chyba naprawdę jesteś głupi! – puściłem mu pstryczka w czoło śmiejąc się z niego – Skoro nie ma P R Ą D U to wszystkie elektryczne rzeczy N I E  D Z I A Ł A J Ą. – zacząłem tłumaczyć tak jak tłumaczy się małym dzieciom, że żelazka się nie dotyka, bo można się oparzyć.
- Ej! Tylko żartowałem! – oddał mi tym samym zagraniem tylko kilka razy mocniej. Złapałem ręką za bolące miejsce powstrzymując chęć rzucenia się na niego i pokazania mu gdzie jest jego miejsce.
- Poróbmy coś Hyung – westchnął znudzonym głosem. Co mógłbym zaproponować… heh, oczywiście, odpowiedź była prosta.
-  Poopowiadamy sobie historie o duchach? -  zadając te pytanie jego źrenice gwałtownie się pomniejszyły. Było to dość dobrze widoczne, mimo że miał brązowe oczy, a w pokoju panował półmrok. Taaak, maknae nie lubi tego typu rzeczy, a nawet nienawidzi, bo strasznie się ich boi… Następnym razem nie zadzieraj z Jimin’em!! Uśmiechnąłem się w duchu.
- Nie mów mi, że się boisz – chciałem go sprowokować.
- Jasne, że nie – bez problemu złapał się na moją przynętę. Usiedliśmy naprzeciwko siebie, a ja wyciągnąłem latarkę z pod łóżka, którą zaświeciłem i podstawiłem pod swoją brodę tak, jak robiono to zawsze w kreskówkach. Szybko jednak pożałowałem swojej decyzji gdyż światło okazało się zbyt mocne, a moje oczy zaczęły łzawić.
- Już płaczesz Hyung? Haha poczekaj aż zaczniemy coś opowiadać! – Śmiał się ze mnie, pff zaraz zobaczymy, kto będzie płakał.
- Mogę już mówić? – Chciałem by przestał się śmiać i pozwolił mi coś opowiedzieć, ten jednak wolał tarzać się po podłodze i bawić w najlepsze. Po chwili jednak usiadł i kiwnął głową na znak bym zaczynał. Starałem przypomnieć sobie o jakimś horrorze który ostatnio oglądałem by czerpać inspiracje do mojej opowieści, nic jednak nie przychodziło mi do głowy, dlatego postanowiłem, iż wykorzystam naszą obecną sytuację i coś powymyślam na bieżąco:
- Pewnego zimowego wieczoru Matka i dwójka dzieci siedziała spokojnie w domu niczym się nie martwiąc. Układali razem puzzle aż do momentu, w którym światło w całym domu zgasło. Mama zaczęła upewniać swoje pociechy, że to nic takiego i że zaraz z powrotem wróci światło. Zwykle tak się działo, niestety tym razem się myliła… - spojrzałem na młodszego by sprawdzić jego wyraz twarzy. Był przestraszony, mimo że moja historia nietrwała nawet 2 minut. Powiedziałem dopiero kilka zdań a ten już bał się jej słuchać.  Kontynuowałem:
- …Okazało się, że w ich domu był jeszcze ktoś jeszcze. Osoba ta miała w zwyczaju straszyć swoje ofiary, po czym zabijać w ciemno..
<<Dziwny dźwięk dochodzący z salonu>>
- C-Co to było? – spytał szeptem nie odrywając oczu od drzwi. W jego głosie bez problemu można było wyczuć strach.
- To brzmiało jakby coś ciężkiego upadło… Jest za wcześnie by reszta wróciła z kina, więc to raczej nie oni – zacząłem nasłuchiwać kolejnych dźwięków. Cisza. Nic nie usłyszeliśmy. Spojrzałem kątem oka na Kookiego, on.. drżał. Trząsł się ze strachu z nogami przyciągniętymi do brzucha. Nie dziwię się mu, było ciemno, a oprócz nas w dormie nikogo nie było. Ja sam byłem lekko przerażony, a moja wyobraźnia nie ułatwiała mi trzeźwego myślenia.  Nie chciałem by On się bał, mimo że jeszcze przed chwilą robiłem wszystko by się na nim odegrać, teraz czułem, że chcę go ochronić, w końcu jestem starszy i odważniejszy, podszedłem na czworaka do niego i przytuliłem by, choć na chwilę przestał się trząść, nie poskutkowało.
- Hyung, a co jeśli tam…
- Takie rzeczy dzieją się tylko w horrorach – Już prawie odważyłem się wstać i sprawdzić, co spowodowało ten hałas, gdy nagle usłyszałem go znowu. Przez chwile nie oddychałem, byłem pewny, już na 100% ze ktoś jest w naszym salonie. Chwyciłem szybko za swój telefon, który trzymałem w kieszeni od spodni i napisałem SMS-a do Lidera z treścią by wracali jak najszybciej. Zastanawiało mnie, kto? Kto chciałby tu wchodzić? I jak tu wszedł? W głowie krążyło mi wiele pytań i myśli, jednak najbardziej myślałem o bojącym się NIM, którego wciąż trzymałem w objęciach
- Przepraszam – wyszeptałem.
- Za co? – spojrzał na mnie trochę zdziwiony po tym, co przed sekundą powiedziałem. Nadal wyglądał ładnie, mimo iż płakał. Już naprawdę wkurzała mnie świadomość, że siedzimy w tym pokoju jak w klatce czekając z nadzieją by osoba, która była za ścianą do nas nie podeszła. Czułem się jakbym był jakiejś cholernej grze, w której i tak prędzej czy później giniesz.
- Za to, że w tej chwili nie mogę nic zrobić, bo jestem tchórzem, za to, że ktoś jest w naszym mieszkaniu i nie wiadomo, kto to ani czego chcę, a ja nic nie potrafię zrobić, za to, że musisz się bać i za to, że to mogą być nasze ostatnie minuty życia – po tych słowach w moich oczach też pojawiły się łzy. Myślałem, że zaraz eksploduje z nadmiaru emocji, czułem wszystko na raz: strach, złość na siebie, troskę i nawet minimalną radość spowodowaną tym, że jestem tu teraz z Jungkook’iem. On się już trochę uspokoił, zdołał opanować strach by powiedzieć bez jąkania się
- Nie rozumiem za co mnie przepraszasz, przecież to w żadnym stopniu nie jest twoja wina. Gdybyś ze mną nie został nie wiem co bym w tej chwili robił – zbliżył swoje usta do moich
– Dziękuje – wyszeptał, po czym pocałował mnie delikatnie wkładając swój język do mojego podniebienia, odwzajemniłem pocałunek. Czułem na sobie jego ciepło, zapomniałem o całym świecie, zatraciłem się w jego ustach. Skończyliśmy dopiero gdy usłyszeliśmy, że ktoś otwiera kluczami drzwi wejściowe. Tak! Hyung’owie wrócili!
- AAAAAAAAAAAAAAA! – usłyszałem piskliwy krzyk Suga. Moje serce na chwilę stanęło, miałem wrażenie, że jestem w piekle, przytuliłem się mocniej chowając swoją głowę na ramieniu młodszego.
- Uspokój się to tylko mysz! – tym razem odezwał się J-Hope, który zaczął śmiać się z rapera. Gwałtownie wyprostowałem się nie wierząc własnym uszom. Jaka mysz? O czym on mówi.. Drzwi do naszego pokoju zostały otwarte a do środka wszedł Rap Monster.
- Co się stało? Po co kazałeś nam wracać jeszcze przed rozpoczęciem seansu? I czemu płakaliście? – Spytał widząc nasze skamieniałe, lecz mokre od płaczu twarze, nie mieliśmy pojęcia co właściwie teraz się dzieje. Co z osobą, która była w domu i co to za mysz? O co tu chodzi?
- Nie mówcie mi tylko, że przestraszyliście się brakiem prądu – Dalej próbował coś z nas wydobyć
– A jeśli boicie się myszy to..
- Jaka mysz? – Przerwałem z nadzieją aż w końcu dowiem się, o co tu chodzi.
- No ta, która dostała się do naszego mieszkania, strąciła wazon i nasze zdjęcia w ramkach z parapetu.
– Czyli odpowiedzialna za te wszystkie hałasy była mysz? – Spytał Kookie z niedowierzaniem w głosie.
- Tak, prawdopodobnie ona – westchnął ciężko i wyszedł nie pytając już o nic. Chyba był na nas zły.
- Myślę, że nigdy nie zapomnę tego dnia – oświadczył młodszy z powrotem radośnie wpatrując się we mnie.
- Ja też nie – powiedziałem i wbiłem swoje usta w jego.    

                                                                

No to zaczynam :)

Witajcie!
Zazwyczaj tylko czytam ff jednak postanowiłam, że spróbuje swoich sił po drugiej stronie i też coś napiszę.
Nie powiem, że łatwo było zmagać się z pustą kartką w wordzie, w końcu jednak, udało mi się zaprosić wenę do siebie i coś tam wyskrobałam^^
Opowiadania które tu przeczytacie zapewne nie będą zbyt dobre (bo w końcu to moje początki)
jednak proszę was o opinie i porady :D